Robaki. Wszyscy których dzisiaj, nie, może nawet było to wczoraj... Wszyscy to banda zwykłych, nic nie wartych robaków żerująca na nieszczęściu ludzi różniących się od nich tylko i wyłącznie w kilku szczegółach. Moja cena wyniosła 130.000$. Mojego brata sprzedano za niecałe 230$ a siostrę pocięli na kawałki, ponieważ nie nadawała się do zakupu. Nawet się z nią nie pożegnałam, z bratem też nie. Z moim starszym braciszkiem, który obiecał nam kiedyś, że wszystko będzie dobrze, że nic nam nie będzie. Kłamca. Robak. On też był robakiem. Kłamcy są robakami, najgorszym ścierwem jakie pełzało po tej ziemi. Mocno zacisnęłam swoje połamane palce na opuchniętych od kajdan kostkach i czekałam, aż już mnie stąd wyniosą. Kilka godzin w klatce, podczas przewozu nie robiło mi różnicy. I tak za kilka godzin pewnie mnie rozstrzelają czy zabiją w inny sposób. Ale może nie? 130 tysięcy jednak to dość dużo jak na wyrzucanie je w błoto. Ale oczywiście mogę się mylić, i szczerze powiedziawszy, chyba nawet tego pragnęłam. Pragnęłam mieć już święty spokój. Nie tylko ze światem ludzi, ale także z osobami które z jakiegoś powodu go nie opuściły. Gdybym tylko dosięgnęła tego śrubokręta niecałe 1.5 metra przede mną, mogłabym się zabić. Skrócić swoje męczarnie. Zachować się jak tchórz. Mimo iż tego pragnęłam, nie potrafiłam się ruszyć. Nawet nie mogłam mrugnąć, nie odczuwając bólu w głowie. Z trudem zamknęłam oczy marząc o śnie. W ustach czułam piasek, a w żołądku czułam niemiłosierną pustkę. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam.W "obozie" przygotowawczym dostawaliśmy od czasu do czasu wodę, może kromkę sczerstwiałego chleba, gdy spełnialiśmy oczekiwania naszych nadzorców. Po pewnym czasie, twój organizm się do tego przyzwyczaja. Zaczynasz nie odczuwać głodu, pragnienia, bólu. Mając zamknięte oczy i pustkę i samobójcze myśli w głowie, nie zauważyłam nawet jak nagle znalazłam się w jakimś ciepłym, naprawdę ciepłym pomieszczeniu. Ciepło... Tak dawno tego nie czułam że teraz aż się zdziwiłam czując na skórze lizanie ciepłych płomyków dość ciężkiego powietrza. Ktoś coś do mnie mówił, ale nie rozumiałam nic. Nawet jeżeli ten ktoś krzyczał i świecił mi latarką po oczach, moja reakcja była minimalna i sprowadzała się jedynie do mrugnięcia. Dopiero gdy poczułam jak mnie wyciągają z klatki, podniosłam szybko wystraszona głowę. Oczy rozszerzyły mi się gwałtownie, natychmiastowo i szeroko, co spowodowało wystraszenie przenoszących mnie mężczyzn. Zdezorientowani i nieco spanikowani wypuścili mnie ze swoich objęć a ja głucho uderzyłam żebrami o twardą, kafelkową posadzkę. Usłyszałam ciche gruchnięcie i byłam prawie pewna, że znowu sobie coś połamałam. Nie mając nawet siły stęknąć lub chociażby się podnieść czekałam aż mnie podniosą. Zrobili to dość szybko, ale tylko i wyłącznie ze względu tych krzyków w tle. Unieśli mnie i teraz ostrożnie, jakby mieli noże na swoich gardłach, posadzili mnie na blacie, dość podobnym do kuchennego, ale jednak z nutką szpitalnego designu. Nie mogąc nawet zaprzeczyć pozwoliłam by obejrzeli moje marne ciało. Rozciągali do granic możliwości wszystkie moje kończyny, sprawdzali stan moich kości, mojego uzębienia, moich podstawowych zmysłów i zdolności do wykonywania codziennych czynności. Zaraz po tym delikatnie umyli mnie, co nie było na tyle krępujące, co żenujące. Rozczesali moje dość długie, proste i sianowate włosy, wyrywając przy tym ich większość i związali go w wysoki koński ogon, sięgający grubo ponad koniec mojego kręgosłupa. Nawilżyli moje oczy kroplami niewiadomego dla mnie pochodzenia i już na samym końcu ubrali mnie w spodnie, łudząco przypominające legginsy i luźną, szarą koszulkę która wisiała na mnie i dosięgała do moich kolan. A to coś, bo może i taka zgarbiona nie wyglądam, ale jestem dość wysoka. Gdy mnie wynosili, kątem oka dostrzegłam jeszcze jakąś dziewczynę i chłopaka. Może nie wyglądali na zdrowych, ale na pewno lepiej ode mnie. W głowie mi huczało i ledwie co mój mózg przetwarzał wszystko to co się naokoło mnie dzieje. Sama nie mogłam chodzić. Tego byłam pewna, a raczej nie sądzę abym mogła to robić po tak długim czasie spędzonym w pozycji embrionalnej. Po chwili wolnego marszu dwójka mężczyzn postawiła mnie przed suto zastawionym stołem, ale i tak nie mogłam na niego patrzeć. Pewnie będą mnie torturować, jedząc przede mną i szczerząc te gęby jak jakieś debile. Czekałam 5 minut, potem 10, a nadal nikt nie przyszedł mnie dręczyć. Siedzieli po prostu patrząc się na mnie i czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Ale nawet gdybym chciała, to nie mogłabym. Ręce bolą mnie już od samego trzymania ich naokoło swoich chudych jak patyki nóg. Zamiast tego spuściłam bezradnie głowę i powoli oparłam się na siedzeniu krzesła. Miękkie. Miękkie, skórzane krzesło! Gdybym mogła to pewnie skakałabym z radości że pozwolono mi na czymś takim usiąść. Cierpliwie znosiłam odczucie beznadziejności i po prostu zamknęłam oczy z zamiarem zaśnięcia, ale w tedy do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Chyba ten który wpatrywał się we mnie tak zawzięcie podczas aukcji. Jednak coś co już się zaczęło nie potrafiłam przerwać i powieki bezwiednie opadły ukazując mojemu umysłowi ciemność. -Tak być nie może. Powinnaś coś zjeść, albo chociażby się napić wody. Jesteś zbyt chuda, żeby dalej tak żyć...-mruknął nieco desperacko głos po mojej lewej stronie.-Na pewno jesteś głodna. Nie możesz jeść, prawda? Czy ma coś połamane?-zawołał nagle nieco podnosząc ton swojego głosu. Otworzyłam powoli oczy, ale to co zobaczyłam w cale mnie nie ucieszyło.-Mogę ci pomóc? Co byś chciała skosztować? Możesz zjeść wszystko co się tu znajduje, wypić wszystko co tu stoi. Wskaż palcem, lub chociaż powiedź mi.-mruknął błagalnie brunet. Ledwie co obróciłam w jego kierunku twarz, a już poczułam pulsujący ból w potylicy. Spojrzałam na niego i mimo bólu postanowiłam utrwalić w pamięci jak najwięcej szczegółów. Jasne, zielone oczy smutno wpatrujące się we mnie i usta ułożone w niemym błaganiu o litość. Kilka kosmyków bezwiednie zasłaniających lewe ucho. Zamknęłam oczy i spuściłam wyczerpana głowę. Ciężko oddychałam, co świadczyło o mojej słabej kondycji. Nie mogłam się jednak długo cieszyć spokojnym upajaniem się bólem, ponieważ już po chwili poczułam lodowate zimno rozprzestrzeniające się w moich ustach. Przełknęłam płyn, który najprawdopodobniej był wodą, dość wolno i ostrożnie uważając by nie zachłysnąć się i tak bardzo już małą porcją, którą ledwie co mieściłam w ustach. Gdy jednak mi się to udało, odczekując krótką chwilę poświęconą na nakładanie jedzenia na mój talerz, poczułam w ustach smak delikatnych ziemniaków z jakimś bajecznym sosem. O ile w ogóle były to ziemniaki. I o ile w ogóle był to sos a nie jakiś wyimaginowany przez moją wyobraźnię smak. Przełknęłam wszystko z trudem, czując jak co gorętsze kawałki mięsa i ziemniaków ocierają się o moje spękane przez suchość gardło. Wiedziałam że musiałam wyglądać żałośnie w tej chwili, ale naprawdę nic nie mogłam na to poradzić. To po prostu mnie przerosło. Jakieś kilka łyżek mięsa i ziemniaków i szklanek wody, moje podniebienie mogło cieszyć się smakiem tłustej, bitej śmietany w torcie z mrożonymi truskawkami. Jednak po 3 łyżeczkach przecząco i dość szybko jak na mój obecny stan, pokręciłam głową.-Nie możesz już? Nie przemęczaj się, jak nie chcesz, nie musisz jeść. A może ci nie smakuje? Mogę ci dać coś innego, co tylko zechcesz...-Ja nie chcę... Nie chcę... Nie chcę niczego od ciebie.-wydusiłam ledwie dosłyszalnie i zmusiłam się do tego by spojrzeć w pełną zdziwienia twarz bruneta. Zmartwienie i zagubienie na jego twarzy szybko jednak się przerodziło w delikatny uśmiech.-Mów mi Sebastian. Chodź, skoro już nie możesz, a raczej nie chcesz nic już zjeść, pozwól że pomogę ci dojść do łóżka. Marnie wyglądasz i należy ci się kilkanaście godzin mocnego i kojącego snu w czymś o wiele wygodniejszym niż więzienne kratki dla przestępców, którym nie jesteś.-dodał nieco już pobudzony i biorąc mnie w swoje silne objęcia wstał od stołu. Rozejrzałam się jeszcze szybko po otoczeniu, chcąc się dokładniej jemu przyjrzeć, ale wszystko zlało się w jedną wielką mieszaninę kolorów i dźwięków. Wszytko zalała jednak czerń i teraz nawet tęskniłam za tą plamą.-Jeszcze tylko kilka metrów, i będziesz mogła odpocząć. Nikt ci nie będzie przeszkadzać. Będę czekać jutro na ciebie w tym samym miejscu w którym mnie zobaczysz ostatni raz. Jestem tu i będę, więc jeżeli czegoś potrzebujesz, możesz mi powiedzieć.-dodał już, prawdopodobnie kończącą wypowiedź. Po nieco dłuższej niż się spodziewałam chwili otworzył jakieś dość ciemne i prawdopodobnie solidne drzwi. Będąc wnoszona do pomieszczenia czułam łagodny zapach cynamonu, a wszystkie krawędzie pokoju stały się o wiele wyraźniejsze, gdy tylko zapalił światło. Rozejrzałam się wolno po dość dużej wielkości pomieszczeniu utrzymywanym w kremowych barwach i mlecznym świetle. Meble z ciemnego, solidnego i masywnego drewna w połączeniu z białymi roślinkami, o których istnieniu prawdopodobnie nie wiedziałam. Gdy jednak zobaczyłam łóżko o mało nie zachłysnęłam się własną śliną. Takie ogromne z baldachimem i dużą liczbą poduszek. Chciałam nawet zaprotestować, bo zapewne bałam się że coś zniszczę, ale już leżałam wygodnie pod miękkim, ciepłym i dość zadziwiająco lekkim kocem. Głowę miałam niepewnie ułożoną na poduszkach, tak aby w każdej chwili móc sprawdzić czy coś przypadkiem nie zepsułam.-Hej, nie obawiaj się. Nic ci nie zrobię. Nie jestem tu by cię dręczyć, tylko pomóc.- Czy on sobie ze mnie jaja robi? Na pewno nie robi tego bezinteresownie, jak zwykle ludzie chcą tylko władzy i pieniędzy.-Nie wierzę ci. Nie wykupiłbyś mnie za taką kosmiczną ceną, gdybyś chciał mi "po prostu pomóc". Czegoś ode mnie chcesz, ale jeżeli myślisz że jestem jakąś zwykłą dziwką, to grubo się mylisz.-wycedziłam wrednie przez zęby czując okropne pieczenie w gardle, stanowczo zdenerwowana przez tą jego gadkę o pomocy.-Oh, a jednak możesz mówić. Myślałem że z twoim gardłem jest gorzej niż wyglądało, ale jest nieco lepiej. Ah, i nie kupiłem cię bo chcę się z tobą zabawiać. Tego możesz być pewna, krzywdy ci nie zrobię. Jeszcze nie stwierdziłem jaką dokładnie będziesz odgrywać rolę, ale już na pewno wkrótce to wymyślę. Ale na razie śpij. Nie powinnaś się przemęczać w takim stanie, panno...-zaczął, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Brat i siostra zawsze zwracali się do mnie w stylu, "siostro" i to tyle z ich strony. W obozie też zwracali się do mnie nie po imieniu, aczkolwiek jakimiś cyframi.-Nie wiem. Nie wiem kim jestem.-mruknęłam i zamknęłam szybko oczy, chcąc uniknąć tematu. Na szczęście Sebastian zrozumiał aluzję i zgasił światło.
< CDN >
Rozdział pierwszy już wyszedł i jestem z niego naprawdę dumna. Poprawiałam go już chyba z miliard razy i zajęło mi to nawet do kilku godzin. Oczywiście początkowe rozdziały nie będą zbyt długie, by nie zanudzić osób które od czasu do czasu przeczytają coś tutaj. Mam nadzieję że się spodobało i zapraszam do śledzenia moich dalszych rozdziałów : )
Rozdział pierwszy już wyszedł i jestem z niego naprawdę dumna. Poprawiałam go już chyba z miliard razy i zajęło mi to nawet do kilku godzin. Oczywiście początkowe rozdziały nie będą zbyt długie, by nie zanudzić osób które od czasu do czasu przeczytają coś tutaj. Mam nadzieję że się spodobało i zapraszam do śledzenia moich dalszych rozdziałów : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz